Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna

SESJA
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Archiwum
Autor Wiadomość
SamboR
Yeovick Immershwitz



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Steinau an der ODER

PostWysłany: Wto 11:38, 20 Lut 2007    Temat postu: SESJA

Junktown. Spokojna mieścina u podnóża gór Sierra Nevada, zbudowana głównie ze złomu, przytaszczonego tu z różnych stron świata. Część NewCaliforniaRepublic. Życie toczy się leniwie, mury ze zdezelowanych pojazdów i silne siły policyjne pod wodzą burmistrza, szeryfa i przedstawiciela NCR - Killiana Darkwatera III, chronią miasteczko przed napadami Raidersów i innego ścierwa z Pustkowi. W mieście jest bar, skromne kasyno, kilka sklepów i klinika, mająca dość złą sławę. Jest wieczór, gorący dzień powoli przechodzi w lodowato zimną, jak to na pustyni, noc. Od gór ciągnie chłodem. W "Skum Pitt" - bo tak nazywa się lokalna knajpa, jak zwykle przesiaduje ekipa stałych bywalców - kilku karawaniarzy z Hub, paru farmerów z okolicznych farm, a także kilka nowych postaci. Gwar rozmów i ukradkowe spojrzenia w stronę młodej dziewczyny w niebieskim stroju. Stroju tak znanym w NCR. Stroju kogoś, kto pochodzi z Krypty. Stroju stawiającego posiadacza w dość nieciekawym położeniu. Z jednej strony - uwielbiany. Niebieski strój, z numerem 13, jest rzeczą świętą, niemal relikwią. Z drugiej strony - Raidersi i inne śmiecie postnuklearnego świata znienawidziły tego, który nosił ten strój. Legenda Pustkowi, ich Zbawca. Mityczny Vault Dweller, działał na tych terenach około 80 lat temu, lecz do dziś ludzie żywo reagują na widok kogoś w stroju Mieszkańca Krypty. Nie inaczej jest dziś. W "Skum Pitt" większość stałych bywalców z ukosa patrzy na młodą dziewczynę. Starają się rozgryźć ją. Nikt nie wie, czy numer 17, który widnieje na jej plecach stanie się tym samym, co 13 ponad 80lat temu. Wydaje się, że nikt nie zauważa nowoprzybyłego. Młodzieniec w czarnej skórzanej kurtce, z przewieszonym karabinem, przysiadł w kącie, uważnie lustrując otoczenie. Widać, że on raczej nie zna Legendy. Widać też, że nie jest stąd. W przeciwległym kącie, popijając jakąś radioaktywną mieszankę, półsiedza - półleżą jakieś rozkładające się zwłoki. Co jakiś czas łypią okiem to na dziewczynę, to na ludzi, to na młodego. Oparty o ścianę z przerdzewiałej blachy falistej karabin, nie wygląda na cud techniki. Ghul, bo ta gnijąca kupa mięcha, to właśnie bardzo mocno napromieniowany człowiek, wyraźnie przysypia. Gwar, zmęczenie. Gorąca pustynia potrafi całkowicie wyczerpać człowieka ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buppi Adenoel




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krak

PostWysłany: Wto 11:58, 20 Lut 2007    Temat postu:

Francis

Junktown. Kolejna nic nie znacząca wiocha zbudowana ze śmieci na drodze ghula do San Francisco, lub innego większego miasta na zachodnim wybrzeżu. Przybył tutaj aby wypocząć po ciężkich dniach na pustkowiach. Taka podróż potrafi wyczerpać człowieka - pomyślał - więc co ja mam powiedzieć - roześmiał się.

Nie były to już czasy, kiedy miał spokojne ustabilizowane życie, jak to było w Necropolis u boku Seta, czy w Broken Hills. Teraz trzeba walczyć o każdą chwilę życia. Przynajmniej mam ze sobą swój stary, wierny karabin - tą myślą starał się pocieszać od kiedy musiał odejść z Broken Hills. Zasadniczo nie wiedział po co wybrał podróż na zachód, do NCR. Mógł przecież pójść do swojego rodzinnego miasta Nowego Jorku, o ile coś z niego przetrwało, bo od wybuchu wojny w 2077r. nie odszukał nikogo kto miałby jakieś wieści stamtąd.

Nagle jego rozmyślania i popijanie ulubionej radioaktywnej mieszanki przerwała kobieta. Nie była to bynajmniej zwykła ludzka dziewczyna. Jej strój... bardzo mu coś przypominał. Ach tak! Taki sam, tylko z numerem 13 na plecach nosił przecież Wybraniec z Krypty! - ta myśl olśniła ghula. Znał on wybrańca, towarzyszył Setowi w rozmowach z nim, zapamiętał więc sobie dobrze jego obraz. Wydało mu się niemal nieprawdopodobne, że ktoś tak ubrany może przebywać w takiej dziurze jak Junktown. To musi coś znaczyć - stwierdził ghul i od tej pory nie spuszczał swojego napromieniowanego oka z dziewczyny.

Natomiast mężczyzna, który wszedł chwilę po kobiecie nie przykuł ani trochę uwagi odmieńca. Wojownik, jakich wielu można zobaczyć w dzisiejszych czasach...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RevaN




Dołączył: 24 Lis 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:25, 20 Lut 2007    Temat postu:

Revan


"W dzisiejszych czasach rzadko spotkać jakiegoś człowieka, prędzej mutka. Jeszcze rzadziej spotkać miasto. A szczytem jest to, że jest tu jako taka policja! Policja, podobno kiedś, z czasów przed wojną, miała być gwarantem przestrzegania prawa w miastach... i poza nimi. Szuje nic tylko węszą, wpychają łapska w nie swoje sprawy, było kilku kiedyś w Nowym Reno. Długo jednak nie zabawili... a to co?"

Gość, w skórzanej kurtce zdawał sie być całkowicie pochłonięty czyszczeniem swojego karabinu.

"Ghule, nie jestem zbytnio tolerancyjny, co do mutków, jedyne co może powstrzymać człowieka przed naciśnięciem spustu to ten i niemalże ludzki wzrok... blah, raz widziałem taką kupe mięsa poza Reno. Zabawa była przednia. Z kumplami dobre dwie godziny znęcaliśmy się nad jednym takim, niestety, przerwał nam zabawe rozpadajac się wpół. Przynajmniej nie zmarnowaliśmy amunicji."

Rozłożył karabin na części, a pociski poustawiał w szeregach.

"Tylko ta dziewczyna tutaj nie pasuje..."

Męzczyzna w pewnym momencie chwycił się odruchowo za ramie, na twarzy pojawił się grymas bólu. Wyjał lewą rękę z rekawa. Na ramieniu miał założony prowizoryczny opatrunek, który powoli stawał się bardziej czerwony od krwi.

"Cholera, będzie trzeba znaleść jakiegoś felczera."

Poprawił opatrunek, ubrał spowrotem kurtke i złożył karabin, który niemalże lśnił czystoscią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savriti
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:20, 25 Lut 2007    Temat postu:

Rose była zaintrygowana. W tym świecie wszystko było inne, inne niż to co dotychczas znała. Wychodząc z bunkra nie wiedziała czego sie ma spodziewać, ale myślała że ten świat będzie choć trochę przypominał ten w którym sie wychowałą. Jednak nic na to nie wskazywało. Ludzie tu byli głośniejsi, inaczej ubrani i inaczej sie zachowujacy. Powietrze smakowało całkiem inaczej.

Siedzac w spelunie czuła sie nieswojo. Czuła, że nie pasuje tu strojem, ani zachowaniem. Wiedziała, że pierwsza rzeczą jaką musi zrobić to zmienić swoj wygląd. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Potrzebowała też towarzysza, którymógłby jej wytłumaczyć parę spraw. Na przykład to, dlaczego ten "trup" pod ścianą ma takie inteligentne spojrzenie.

W krypcie całkiem nieźle szło jej zawiazywanie znajomości z mężczyznami. Nieopodal siedział taki, z którym chętnie by sie poznała. Był zdecydowanie w jej typie. Nie przeszkadzało jej, że jak jej się wydawało, nie zwraca na nią zbytniej uwagi. Postanowiła nie udawać zbyt nieśmiałej i po prostu się przysiąść. Rozejrzała się na wszelki wypadek dookoła. Wzrok paru osób wisiał na niej, ale nie były to osoby wzbudzające jej zaufanie.
Wstała i podeszła do mężczyzny w skórzanej kurtce, ktory chwile wcześniej czyścił swoją broń.
-"Czy moge sie do Pana przysiąść??" - zapytała -"Nie jestem stąd, a potrzebowałabym kogoś kompetentnego do udzielenia paru informacji. Pan wygląda na taką osobę. Czy byłby Pan tak miły?"
Uśmiechnęła się zalotnie i czekała na reakcje mężczyzny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RevaN




Dołączył: 24 Lis 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:59, 27 Lut 2007    Temat postu:

Revan przelotnie spojrzał na dziewczyne, potem na swój karabin.
- Ehmm... Jasne, siadaj. - odsunąl się i zrobił miejsce dziewczynie. - Nie tutejsza? Heh, dokładnie tak samo jak ja. - starał się wyglądać na miłego faceta, trzeba przyznać, że kobieta, onieśmieliła go troche, w dodatku taka kobieta, która nie mieszka na ulicy i nie spędza każdej chwili na kurwieniu i ćpaniu, bo tylko takie można znaleść w Nowym Reno.

Odłożył karabin, pociski włożył do woreczka, odgarnął czarne jak węgiel włosy, wyłamał palce demonstracyjnie i rozłożył ręce na stole.
- Mów mi Revan, chcesz się napić czegoś? - zapytał się i jakby nie czekając na odpowiedź zawołał gwizdem barmana.
- Hmmm... ciekawy strój, gdzie go znalazłaś, i nie mów mi, że na pustyni bo takie rzeczy rzadko można tam znaleść, ale najprędzej... - zrobił pauze, chciał dobrać odpowiednie słowa - Naprędzej można znaleść guza, mała strata, gdy spotkasz kogoś o anatomii przypominającej ludzką, większa, gdy spotkasz całą bande, ale jak boga kocham, wystrzegaj się zmutowanych zwierząt. Nie spotkałem na szczęście rzadnego z ni... - chwycił się odruchowo za ramie, starąc się zachować niewzruszoną twarz - nich, ale moi znajomi tak... Cholera jasna, jest coraz gorzej, jak nie znajde nikogo, kto by się zajął moją raną, to strace życie! Pieprzeni łowcy niewolników!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buppi Adenoel




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krak

PostWysłany: Czw 20:06, 01 Mar 2007    Temat postu:

Francis

Ghul nadal spoglądał na kobietę, która wyglądając na zagubioną przysiadła się do mężczyzny, który wszedł za nią. Kolejna oznaka lekkomyślności - pomyślał Francis. Miał poważne obawy, czy dziewczyna dożyje ranka. Chyba, że w charakterze niewolnicy - uśmiał się w myślach. Sam nieraz znajdował się w opałach, z powodu łowców niewolników, póki co jednak udało mu się wyjść z tego bez szwanku. Bez szwanku, hahaha, ciekawe kto też by uznał to samo widząc mnie - tym razem roześmiał się na głos. Był już dość stary, co prawda nikt nie wiedział ile żyją ghule, ponieważ nie widziano jeszcze aby któryś umarł z przyczyn naturalnych. jednak Francis zdawał sobie sprawę, że jego dni pomału się kończą. Przyzwyczaił się już wiele lat temu do swojej zielonej, kompletnie spalonej skóry i wielu zmian na całym ciele, martwił go jednak coraz słabszy wzrok i bardziej rozkładające się ciało. Prawdopodobnie to już ostatnia jego podróż w życiu, musi więc skorzystać z niej ile się da. Zawołał więc barmana i gestem wskazał, aby podano mu jeszcze jeden radioaktywny truneczek...


// Sory za ten post wyżej, wylogowało mnie Wink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savriti
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:17, 08 Mar 2007    Temat postu:

Rose

Dziewczynie spodobał się sie towarzysz. Czuła dreszczyk emocji. Pierwszy raz siedziała w barze. W krypcie nie było tych wszystkich napoi i nie wiedziała, co ma wybrać
-Mógłby pan mi coś zaproponować??- zapytała.
- Wszystko, czego sobie życzysz, oczywiście ograniczone możliwościami tej dziury. - zaśmiał się mężczyzna w czerni. - Oczywiście piwo, jak w każdym barze, pewnie mają też, Nuka Cole, chociaż ja za nią nie przepadam, spotkałem kilku bimbrowników po drodze, więc pewnie mają także wyższe procenty, w Nowym Reno widziałem jak barman wcisnął ćpunce płyn do naczyń...
- Niech Pan coś mi zamówi. Nigdy nie piłam niczego mocniejszego od piwa. I nie mam pojęcia, co to Nuka Cola - zaśmiała się, sie.
-Myślę, ze muszę nauczyć sie więcej niż myślałam. Mogę zadać niedyskretne pytanie?? Czy dobrze sie Pan czuje?? Bo wydaje mi sie, ze nie najlepiej a może mogłabym pomoc.
-Może być ten płyn do naczyń? - odpowiedział wesoło na pierwsze pytanie, wcale nie odpowiadając na drugie...
-Niech będzie i to - zaśmiała się sie Rose. Wiedziała, że jak mężczyzna nie chce odpowiadać, to nie powinna sie wtrącać.
- Skąd pochodzisz? - zapytał nagle.
-Przepraszam... ja sie jeszcze nie przedstawiłam.... Rose jestem - podała rękę nieznajomemu. - Wychowałam sie w krypcie... dopiero nie dawno wyszłam na powierzchnie.
Nie chciała sie przyznać ze to sie stało przed paroma godzinami.
- Miło cię poznać, Rose. - podał rękę dziewczynie. - Hmmm... krypta? Znaczy się, byłaś zamknięta pod powierzchnią ziemi?
-Tak. - zarumieniła sie jakby to było cos wstydliwego. Rumieniec na policzkach dodał jej jeszcze uroku- Musze dowiedzieć się gdzie tu można sie zatrzymać na noc. Musze dotrzeć do miasta, ale to w swoim czasie.
- Ciekawe, na noc możesz się zatrzymać w hotelu, o ile ktoś prowadzi, albo, jak pewnie większość, spać na ruinach miasta, tylko niekiedy noce są tak mroźne, że można zamarznąć na śmierć...
- Ale jak to żyłaś pod ziemią? Opowiedz mi proszę, jak to jest, chyba, że niechcesz o tym mówić. - mężczyzna starał się okazywać troskę.
Rose wiedziała, ze potrzebuje towarzysza. W mężczyźnie, który siedział przed nią widziała idealnego kompana do swoich przygód. Doświadczony, uzbrojony i najwyraźniej samotny. Postanowiła to wykorzystać:
-Opowiem Ci, ale to dłuższa historia. - uśmiechnęła się sie zalotnie - Hmmm... potrzebuje towarzystwa. Czy nie chciałbyś mi towarzyszyć??
Do tej pory mówiła mu na per "pan", choć przedstawił sie i pozwolił jej na mówienie sobie po imieniu. Dopiero teraz jednak odważyła sie na to.
Mężczyzna wyglądał na zainteresowanego, wyraznie spodobało mu się to, co powiedziała Rose. Oparł głowę na rękach i odetchnął głęboko:
- Jeśli mam byc szczery... to dlaczego nie. - uśmiechnął się.
Gdy Rose była już pewna co do swoich dalszych losow rozmowa potoczyła się płynnie. Revan zapalił papierosa i w skupienia słuchał opowieści dziewczyny:

Urodziłam się w bunkrze. Do tej pory nie widziałam świata poza nim. Jestem jedynaczką. Rodzice lekarze nie mieli dla mnie wiele czasu, ale dzieciństwo miałam udane. Szybko nauczyłam się samodzielności i odpowiedzialności. W szkole byłam przeciętną uczennicą. Uwielbiam komputery i wszystko co związane z techniką Ślęcze nie raz całymi nocami nad książkami, sama eksperymentowałam z prawami fizyki i składałam proste urządządzenia. Rodzice nie przeszkadzali mi nigdy w rozwijaniu zainteresowań, ani cieszeniu się młodością. W bunkrze grywałam w piłkę, łaziłam na imprezy….
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SamboR
Yeovick Immershwitz



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Steinau an der ODER

PostWysłany: Śro 18:04, 14 Mar 2007    Temat postu:

Wszyscy
W barze gwar zaczął lekko przycichać. Miejscowi, powoli zaczęli się ulatniać do swoich domów, barman, siwy staruszek, przecierał ladę, z namaszczeniem spoglądając od czasu, do czasu na urnę na niej stojącą. W pewnym momencie, spojrzał najpierw na ghula, później na dwójkę rozmawiającą ze sobą i rzucił tylko krótkie: "Zamykamy. Dobranoc."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buppi Adenoel




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krak

PostWysłany: Śro 22:07, 14 Mar 2007    Temat postu:

Francis

Francis obserwował parkę siedzącą przy stoliku, starając się nie być zbyt nachalnym. W sumie to nie jego sprawa, ale w tym całym Junktown panowała taka nuda, że musiał wepchnąć w czyjś interes swój radioaktywny nos.

Kolejna noc, spędzona z dala od domu, kolejna która jest wyzwaniem. Po słowach barmana ghul zebrał szybko swoje rzeczy i na lekkim gazie zaczął powoli sunąć w stronę wyjścia.

Po wyjściu na ulice zaczął szukać dla siebie jakiegoś zaułka, w którym mógłby nie niepokojony przespać te kilka godzin niezbędnych do odpoczynku. Z rana zapewne znowu trzeba będzie wyruszyć w mozolną, zwłaszcza dla starego ghula, podróż na zachód. A co tam, pokonałem jako dziecko drogę z Nowego Jorku do Necropolis, to i teraz dam radę... Choć oczywiście wtedy na drogach było jeszcze znacznie bezpieczniej, no i miałem niezłą kompanię...

Możliwe, że nie należało wyruszać w takim wieku, w tak ciężką drogę, ale Francis chciał nazbierać jak najwięcej wrażeń przed wiecznym odpoczynkiem, który zbliżał się dla niego wielkimi krokami. Śmierć nie była mu straszna, już wieki temu pożegnał się z życiem, które uparcie się go trzymało.

Dość rozmyślań, trzeba przetrwać następną noc. Ghul zakopał się w jakąś stertę szmat i innych gratów i trzymając swoją strzelbę koło głowy zapadł w niespokojną drzemkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RevaN




Dołączył: 24 Lis 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:46, 16 Mar 2007    Temat postu:

Revan

- Chyba musimy się zwijać, Rose... Chodź ze mną, znajdziemy jakieś ustronne miejsce na nocleg. - powiedział Revan gasząc peta o blat stolika i rzucając go gdzieś w kąt. Wstał, założył karabin na ramię i nagle gwałtownie usiadł, łapiąc się za ramię. "Cholera... nie jest dobrze."

Wyszli na zewnątrz. Światło z zapalonych śmietników oświetlało ciemną ulicę. W pewnej chwili zagadał nieśmiało.
- Rose... mówiłaś, że twoi rodzice byli lekarzami... zakładam, że znasz się trochę na medycynie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin