Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna

Misja Dyplomatyczna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Misja Dyplomatyczna [Savriti]
Autor Wiadomość
Pokrzyk
Pokrzyk - Druid



Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hę? o_O

PostWysłany: Pon 16:36, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Anioł mocno zacisnął włócznię. Pomyślał chwilę, dobrał odpowiednio słowa i dotknął palcem kryształowego grotu.
- Fiat lux! - wyszeptał. Wtem ostrze z kryształu rozbłysło intensywnym, białym, czystym światłem.

Kiedy tylko zobaczył, że krasnolud ruszył na przeciwników, Auriel zbliżył się do swojej Istoty i wypruł na wprost na stojących przed nimi przeciwników.

Popisał się niezwykłą finezją broni: wymachiwał włócznią we wszystkie strony zadając niewielkie obrażenia i odpychając od siebie wrogów, którzy dodatkowo byli oślepiani przez błyszczący kryształ. Uderzał ich w plecy między łopatkami, w karki, potylice i czoła, aby ogłuszyć ich, ale nie zabić. Często również podcinał im nogi albo starał się rozbroić ich, ale to mu się nie udawało. Jednak był w stanie, dzięki dalekiemu zasięgowi włóczni, trzymać trzech przeciwników z dala od siebie i swojej Istoty.
Bał się zadać komukolwiek rany, ponieważ nie chciał zobaczyć czerwonej posoki krwi. Bał się również sam zostać zraniony, ale chyba najbardziej obawiał się o los całej grupy, a w szczególności o los maga Shalaela Kassima. W końcu to z nimi była związana jego misja... której celu wciąż dokładnie nie znał!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savriti
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:12, 22 Kwi 2008    Temat postu:

Torlik i Elian
Obaj mężczyźni zerwali się na równe nogi, gdy anioł oświetlił błyskiem polanę. Obaj natychmiast chwycili za broń jednak liczba wrogów była przytłaczająca. Torlik zakrył swoją piersią Eliana szeptając:
- Panie będę Cię chronił. Zginę pierwszy.
Jednak Elian zdecydowanie odsunął ramie woja i rzucił się z mieczem na najbliższego przeciwnika. Torlik, nie mając wyjścia, poszedł w jego ślady.

Wszyscy
Reakcja grupy była zbyt powolna. Gdyby zorganizowali się i uderzyli na wroga natychmiast, udało by im się uciec. Jednak dali się obejść.

Szalael Kassim
Shalael był zbyt oszołomiony nagłym wyrwaniem ze snu by zrobić cokolwiek. Stał pośrodku walczących zdezorientowany, dopóki nie rzuciło się na niego trzech opryszków na raz. Rzucili go na ziemie i parę razy kopnęli. Czarodziej zdjął do snu swój wspaniały napierśnik i nic nie chroniło go przed razami. Miecz leżał za daleko, żeby po niego sięgnąć, więc mężczyzna mógł bronić się tylko nogami i rękami. O dziwo kopnięcia, które dostał nie bolały go. Napastnicy zarzucili mu na głowę worek i związali, klnąc po każdym trafionym kopniaku czarodzieja.

Anioł
Stał odwrócony tyłem do swojej istoty i choć nie widział, że robią jej krzywdę, skrzywił się z bólu. Z jego pięknych skrzydeł wyleciało parę piór i opadło na trawę. Na ziemi wokół anioła leżało wiele postaci, które były jedynie ogłuszone. Część z nich powoli podnosiła się na nogi, ale niektórzy nie byli w stanie nawet otworzyć oczu.
Napastnicy wiedzieli czego się mają spodziewać i przygotowali sobie specjalną broń. Nagle zarzucili na anioła siatkę. Zaplątał się w nią miecz i Auriel stracił możliwość obrony. Po chwili zarzucili drugą i ściągnęli go do pozycji na kolanach. Zbójcy bali się podejść, nie chcieli go też zbytnio poturbować. Bili w niego długimi kijami lub rzucali kamieniami czekając aż opadnie z sił.

Czerwonobrody
Krasnolud bił się mężnie. Miał doświadczenie w zasadzkach i od samego początku wiedział co robić. Miarowo wycinał sobie wśród wrogów drogę w stronę lasu. Za nim zostawała masa trupów. Tylko w lesie mógł się schować. Trakt był cały zapchany zbójcami. Trafiło w niego parę kamieni, otarł się nawet bełt, ale on walczył dalej.
Gdy dobiegł do granicy drzew i już czuł wolność z góry spadła na niego siatka i unieruchomiła go. Wokół znalazło sie znikąd parenaście postaci i zaczęło go okładać kijami.

Wszyscy
Grupa obudziła się umieszczona w prowizorycznych klatkach. W jednej, większej, leżał anioł dalej zawinięty w siatkę, w drugiej reszta grupy. Brakowało wam Revana, który został na zawsze na placu boju. Przynajmniej tak się cześci wydawało.
Wszyscy prócz czarodzieja byli obolali, mieli ponabijane siniaki, krwawe rany czy połamane żebra (czerwonobrody). Jedynie Szalael nie miał śladów przebytej walki. Wasza broń zniknęła.

Wokół uwijali się ludzie, ale nikt nie zbliżał się do klatek. Wstał już dzień, zrobiło się gorąco. Naszczęście wy byliście w cieniu rozłożystego dębu. Wokół was rosły drzewa, ale rozstawione dość swobodnie, wiec do ziemi docierało światło. Słyszeliście rżenie koni gdzieś w oddali. Nie byliście związani, ale też nie mieliście zbyt wiele miejsca żeby sie ruszać. Klatka miała ok. 3 x 3 m i była zrobiona z gałęzi, małych drzewek i siatki splątanych razem.


Ostatnio zmieniony przez Savriti dnia Śro 14:26, 23 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SamboR
Yeovick Immershwitz



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Steinau an der ODER

PostWysłany: Czw 21:41, 24 Kwi 2008    Temat postu:

Czerwonobrody

Krasnolud rozglądał się po obozowisku. Oceniał siły przeciwnika. Oceniał szanse przeżycia. Rozważał, czy jest w stanie jechać konno, wobec najwyraźniej połamanych żeber. Że też nie zabrali ze sobą jakiegoś cholernego kapło... ee kapłana. Tfu, tfu. Przydałby się teraz. A może ten skrzydlaty mógłby go uleczyć? Ciekawe.
A może zawołać jednego z tych żołdaków, zapchlonych szczurów lądowych i wtedy złapać sukinkota? W razie czego, to tylko szarpnąć hakiem i po sprawie ... zbyt ryzykowne. Chyba, że ...
Czerwonobrody rzucił krótko w stronę wyrośniętego magika - "Ej, Kassym. Coś mnie kłuje w boku, dasz rady coś z tym zrobić? Dalej, myślę, że sobie poradzimy."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pokrzyk
Pokrzyk - Druid



Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hę? o_O

PostWysłany: Pią 19:11, 25 Kwi 2008    Temat postu:

Anioł czuł się zdecydowanie upokorzony.
Nie faktem, że siedział w klatce.
Nie faktem, że został pojmany.
Nie faktem, że nic nie może zrobić.
Nie faktem, że nikt nie czuł w stosunku do jego osoby respektu.
Ale faktem, że stracił kilka swoich cennych piór - oznaki anielskości - oraz faktem, że nie zdołał obronić swojej Istoty. Faktem, że nie zdołał obronić nikogo: ani Istoty, ani małego człowieczka z zardzewiałą brodą, ani zielonego olbrzyma, z którym nie wiadomo, co się stało, ani generała, ani tego, który został im powierzony, ani nawet w ostateczności siebie.

Siedział w drewnianej celi sam. Obok, w podobnej klatce, znajdowała się reszta. Szeptali coś, ale anioł nie skupiał się na słowach.

Opuścił powieki, czego już się nauczył, i zaczął kontemplować. W myślach zwracał się do swojej Światłości, prosząc o natchnienie. Nie miał pojęcia, co mógłby w takiej sytuacji zrobić.

Wszyscy byli na pewno zmęczeni, ranni... Chciał im pomóc, ale nie wiedział, jak. Jego Aequitas znajdowała się daleko. Był spętany, nie mógł wymyślić czaru, do którego nie byłyby potrzebne ręce.

Musiał czekać na odpowiedni moment. Może bogowie szykowali im jakiś cud? Może Światłość ześle im Orszak? Gdybał, nie mogąc podjąć żadnego działania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Misja Dyplomatyczna [Savriti] Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
Strona 6 z 6

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin