Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna

They never saw the stars
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Archiwum
Autor Wiadomość
Cj111
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:51, 09 Lip 2006    Temat postu:

Archibald Ironfist

- Żebym to ja jeszcze wiedział - odrzekł człowiek do Archibalda - Najpierw usłyszelismy, że był tu jakis wypadek no i faktycznie jak widać był. Potem pojawiła się ta drowka - wskazał nieznacznie głową na Savriti - Teraz tam w dole trwa walka. Co tu się do kurwy nędzy dzieje?
- Matteo
- rzekł wyciągając rękę - A teraz naprawdę...
Nie dane było mu jednak dokończyć zdania, gdyż tuż koło niego świsnęła zbłąkana strzała. Kilka innych pospadało na cały niedaleki teren. Jedna wbiła sie stojącemu tuż obok wieśniakowi w nogę. Ten zwalił się na przyprószoną śniegiem ziemię, wyjąc z bólu.
- O kurwa - wrzasnął jeszcze Matteo rzucając się na ziemie, by uniknąć lecących pocisków...

Buppi Adenoel i Savriti

Niziołek, towarzyszący drowce w poszukiwaniach zwiesił smętnie głowę i oparł się o kamienny blok. Cudownie rozgrzewające działanie napoju minęło i znów czuł ból i zimno w każdej kończynie. A na dodatek zanosiło się, że nikt poza nimi, nie przeżył. Więc teraz ciężar misji spoczywał tylko na nich. Już samo to było wystarczającym powodem do przygnębienia, lecz Buppi czuł ból także z powodu straty wielu towarzyszy, których kilku zasłużyło niemal na miano jego przyjaciół.
Podobne uczucia kłębiły się w mrocznej elfce. Poszarpała sobie ręce do krwi, wygrzebując z zapadliska okruchy skalne, lecz nie udało jej się znaleźć nikogo, ba, nawet żadnego ciała. Poczuła na swoich barkach straszny ciężar, gdy zdała sobie sprawę, że zawiedli. To był koniec
Instynkt Buppiego jednak znów dał o sobie znać. W zawodzeniu wiatru było coś, czego być tam nie powinno. Niziołek zerwał się, po czym pociągnąwszy za sobą zaskoczoną Savriti przylgnął do zimnego kamienia, kuląc się w cieniu. I słusznie, gdyż po paru nerwowych chwilach na polankę przez rumowiskiem posypały się strzały.

Marven z Istan

Ci ludzie byli jacyś dziwni. Zupełnie nie podobała im się tak wspaniała zabawa, jaką było strzelanie kulami ognia w komary. A ci ukryci w cieniu, w drzewach koło zbocza, byli wyraźnie nadpobudliwi. Bo w końcu kto o zdrowych zmysłach zaczyna strzelać do bogu ducha winnego maga, który tylko troszkę ich rozgrzał swoim czarem? Faktem było jednak, że mieli oni bardzo złe zamiary. Jak mawiała matka Marvena, Nie ufaj ludziom, którzy strącają ci sarnie bobki z kapelusza... czy jakoś tak. A jednak mamuśka miała rację. Byłeś zdemaskowany!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buppi Adenoel




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krak

PostWysłany: Śro 19:28, 12 Lip 2006    Temat postu:

Buppi Adenoel

Buppi zauważył dziwnie wyglądającego człowieka już znacznie wcześniej, jednak spokojnie dał się trafić w głowę, co znacznie niziołka orzeźwiło. Buppi zauważył jedynie, że mężczyzna zaczął potem uciekać, jakby był małym urwisem, który właśnie zrobił jakiś kawał.

Po chwili, kiedy zmysły już zaczęły działać u łotrzyka z normalną mocą, Buppi zaczął coś czuć. Ostatnio czuł to bardzo często, a było to niebezpieczeństwo. Niziołek nie potrafił powiedzieć co właściwie zauważył, czy usłyszał, ale wiedział na pewno, że niedaleko czaji się coś niedobrego.

Łotrzyk szybko wziął sprawy w swoje ręce. Chwycił drowkę za ramię i razem schowali się za kamieniem. Buppi zaczął przeglądać co mu zostało z bagażu. Tak jak myślał, chłopi dokładnie przeglądnęli jego stan posiadania. Zabrali trochę pieniędzy, szlachetne kamienie, które niziołek ukradł, zdawałoby się wieki temu. Niestety ukradli też pierścień niewidzialności, co już łotrzyka zdenerwowało.

W każdym razie ostrza były nietknięte, podobnie do kuszy, która jakoś przetrwała zawalenie stropu. Buppi pospiesznie załadował bełt. Rozmyślał nieco o ich misji, która skończyła tak tragicznie, myślał też o tym co teraz będą robić. Niziołek nie był nawet pewien gdzie się znajdują... Droga do Luskan na pewno była długa...

Wtem ciszę przerwały świszczące odgłosy lecących strzał. Napastników było co najmniej kilku, łotrzyk nie był pewien czy im sprosta. Wychylił głowę, położył kuszę na kamieniu i przymierzył. Na sekundę przed strzałem wstrzymał oddech, po chwili odpalił...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SamboR
Yeovick Immershwitz



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Steinau an der ODER

PostWysłany: Pią 19:30, 14 Lip 2006    Temat postu:

Archibald Ironfist

Archibald wyszedł wyżej, na rumowisko, chcąc się bliżej przyjrzeć napastnikom. Wchodząc, machnął tylko obydwiema rękoma, przygotowując swój ulubiony czar do rzucenia. Wolał być ubezpieczony ... Strzał się nie obawiał, wiedział, że jego "niecodzienna" budowa ciała raczej nie sprzyja łucznikom. Obawiał się tylko jednego - przedwczesnego zdemaskowania. Dlatego już po chwili leżał na kamieniach, mrucząc pod nosem jakieś stare zaklęcie odbijające.

Rzucam czar "Tarcza"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
robertvu




Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:02, 15 Lip 2006    Temat postu:

Marven z Istan
Czarodziej nie lubił strzał, miały irytującą skłonnosc do podażania w jego kierunku kiedy tylko pojawiał sie w ich zasiegu. Bardzo czesto w ich towarzystwie opuszczał róznie miejsca. Ale nie chciał opuszczać tego miejsca, tu mu sie podobało, mieli ten ciekawy korzenny napój i ogólnie czarodziej polubił okolice. Zwykle lubił okolice w których nie strzelano do niego zaraz po pojawieniu sie.
Teraz mag, postanowił ustalic czemu do niego strzelają. Zwykle robili to gdy w jego obecnosci przypadkiem spaliła sie jakas stodoła, lub krowy zaczynały dawać syrop zurawinowy zamiast mleka. Takie rzeczy czasami sie zdarzaly, ale zwykle ludzie byli z ich powodu nie zadowoleni na Marvena.
- Witam, dobry wieczór - krzyknął w stronę krzaków - jestem Marven z Istan, czardoziej! Chciałbym wiedziec czemu panowie do mnie strzelacie!- zamiast odpowiedzi w jego strone poszybowało kilka strzał, w strone Marvena czesto szybowały strzały, wiec siła rzeczy nauczył schodzić im z drogi - Gdy strzały wbiły się w ziemię czarodziej kontynuował - To może chociaż sie panowie przedstawia? - znów tylko strzały w odpowiedzi - Jak sami sie nie chca przedstawić to sam sobie ich obejrze - pomyslał mag i puscił kule ognia w stronę skad dochodzily strzaly by oswietlić łuczników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savriti
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:48, 24 Lip 2006    Temat postu:

Savriti

Dziewczyna miała prawie łzy w oczach. Wiele razy juz traciła towarzyszy, ale ciągle było to dla niej okropne przeżycie. Przypomniała jej się śmierć matki, gdy była bardzo mała. Jak za mgłą widziała jej twarz. Pamiętała, że bardzo jej później brakowało.
Członkowie drużyny, którą właśnie straciła, byli jej najbliższymi ludźmi. Starała się nie myśleć o tym na razie. Mieli tyle rzeczy do zrobienia.

Z powodu zmęczenia refleks Savriti osłabł. Gdyby nie łotrzyk mogłaby zauważyć napastników o sekundę za późno. Chowając się za kamieniami szybko sprawdziła stan swojej broni. Miecz nie ucierpiał, był tylko zakurzony. O niego się nie martwiła. Zawalenie się skał nie wystarczyłoby, żeby uszkodzić taką dobrą stal. Bardziej niepokoiła się o łuk i strzały. Na szczęście jej ślicznie rzeźbiona własność przetrzymała zasypanie. Bardzo lubiła ten krótki łuk. Wykonała go sama jeszcze podczas nauk. W kołczanie jednak nie wszystkie strzały się uratowały. Jakaś połowa wypadła i się połamała. Drowka przeklnęła w myślach. Były to wspaniałe strzały, na których zrobienie poświęciła kiedyś wiele czasu.
Plecaka nie miała nigdzie w zasięgu wzroku. Albo został zabrany przez ludzi albo leży gdzieś między skałami i przeoczyła go przy szukaniu towarzyszy.

Kapłanka wychyliła się nad Buppim i naciągnęła cięciwe. Celowała w miejsce skąd leciały pociski. Wypuszczając strzałę zaintonowała cicho prosząc o przychylność Eilistraee:
-"Ussta quar'valsharess kus nindol b'luth'ol ditronw ulu ussta ogglinnen's xukutheni"
Po wypuszczeniu pierwszej natychmiast nałozyła na cieńciwe drugą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cj111
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:06, 30 Lip 2006    Temat postu:

Kanonada nieznajomych napastników ustała zaskakująco wręcz szybko. Strzały szczęśliwie ominęły niemal wszystkich, odbijając się to od skał, chroniących Buppiego i Savriti, to od tarczy, którą stworzył z magicznej energii Archibald, czy też od zbroi wędrownika. Ucierpieli jedynie nieszczęsny wieśniak, który po raz kolejny został zraniony i Marven, któremu strzała rozcięła lekko ramię, nie wbijając się jednak w nie. Miało to o tyle nieprzyjemne konsekwencje, że przerwało skomplikowany ciąg gestów, i tak wystarczająco już pomieszanych, które miały wytworzyć w powietrzu wybuch ognia. Zgromadzona magiczna energia eksplodowała, powalając na ziemię zarówno Marvena jak i przeciwników. Nieprzyjazne postacie przerwały ogień, dając chwilę wytchnienia grupie. Ciężko było ustalić, czemu to zrobili, dopóki nie udało się dostrzec czarnych sylwetek, kierujących się pospiesznie w stronę pola bitwy. Widać, napastnicy poczuli się niezbyt pewnie i ściągali posiłki. A to, nie wróżyło dobrze na przyszłość. Pozostawało podjąć wyzwanie, uciekać, bądź postarać się nie dopuścić do sprowadzenia większej ilości wojowników. Zgromadzeni patrzyli się na siebie, pośród okrzyków umierającego chłopa, podczas gdy mijały cenne sekundy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savriti
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:39, 31 Lip 2006    Temat postu:

Savriti widziała rannego chłopa. Widziała też napastników wycofujących się po posiłki. Wiedziała, że leczenie go nie jest teraz najmadrzejszym posunięciem i najpierw powinna zadbać o bezpieczeństwo ogółu, ale charakter nie pozwalał jej patrzeć bezczynnie na jego cierpienie i słuchać jego jęków. Podeszła szybko do niego i zdjęła rękawiczki lub raczej ich strzępy. Zniszczyła je podczas szukania towarzyszy wśród ostrych kamieni. Jej desperacja musiała być ogromna skoro nie przestała przerzucać skał nawet gdy już kaleczyła dłonie. "Musze się postarać o nowe" przebiegło jej przez myśl, ale skupiła się na tym co miała teraz zrobić.

Uklękła obok mężczyzny. Było jej zimno w kolana, ale musiała przyjąć wygodną pozycje. Wieśniak miał około 30 lat. Był niski, ale dobrze zbudowany. Musiał wykonywać jakią prace fizyczną. Jedna strzała tkwiła mu w nodze, druga w boku. Gdy drowka przysunęła się do niego zaczął klnąć i próbował bronić się sprawiając sobie jeszcze więcej bólu.
-Uspokój się -stanowczym głosem rozkazała mu dziewczyna. Człowiek przestał się szarpać, ale w jego oczach nadal malował się strach.
- Chcę Ci pomóc. Jestem kapłanką. - uspokajająco dodała, ale chyba jego to nie uspokoiło, więc bez dalszego tłumaczenia zaczęła wyśpiewywać zaklecie w drowim. W tym samym momencie lewą ręką złapała za strałę tkwiąca w nodze, a prawą za tą w boku. Płynnym ruchem wyrwała obydwie naraz. Wieśniak wrzasnął przeraźliwie i zwinął się. Dziewczyna nie przestawała śpiewać. Odrzuciła strzały i położyła dłonie na ranach. Spod jej palców wypływały roje małych iskierek, które najpierw zatamowały ogromy upływ krwi, a następnie zabliźniały rany.
Po zakończenie zasiewu natychmiast wstała i odeszła.
Zastanawiała się nad nastepnym ruchem.

Leczenie lekkich ran
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buppi Adenoel




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krak

PostWysłany: Wto 0:04, 21 Lis 2006    Temat postu:

Buppi Adenoel

Niziołek starał się prowadzić jakąkolwiek walkę z napastnikami, szybko jednak zrozumiał, że niewiele jest w stanie zrobić, więc chował się tylko bezradnie za głazem, razem z drowką.

Buppi Wiedział, że kiedy przeciwnikom znudzi się niezbyt skuteczny ostrzał pójdą do bardziej bezpośredniej walki. Popatrzył w tym momencie na kapłankę. Zdał sobie sprawę, że niewiele mu ona pomoże w obronie. Wciąż nie była w pełni sprawna po wybuchu żalu, po stracie towarzyszy.

Oczywiście spokój łotrzyka panowała jedynie na zewnątrz. W środku jednak niziołek był przerażony tym jak bardzo ich misja stała się beznadziejna i jakie koszty musieli ponieść, zanim sobie to uświadomił. W ciągu tego dość długiego czasu wspólnej podróży, zwłaszcza tej najniebezpieczniejszej i najtrudniejszej w Podmroku zdążył nawiązać jakąś więź z towarzyszami.

Tak gwałtowna ich utrata o mało nie wyprowadziła Buppiego z równowagi. Chyba gdyby nie niebezpieczeństwo sytuacji poszedłby za drowką i zaczął bezsensowną walkę z kamieniami i głazami, które przykrywały zarówno przyjaciół jak i wrogów.

Także teraz, kiedy zdał sobie sprawę, że nie mają praktycznie żadnych szans na zwycięstwo w tej walce, przez głowę przemknęła mu myśl, aby rzucić się ze swoim mieczem i sztyletem na przeciwników. Wiedział, że najprawdopodobniej nawet by do nich nie dobiegł, ale czy to miało jakieś znacznie? Przynajmniej skończyłyby się dla niego ziemskie cierpienia...
Chyba, że... sam je zakończę - pomyślał niziołek wpatrując się w swoje wspaniałe ostrza. Nie - szybko zaprzeczył - nie potrafiłbym.

Tak więc myśli łotrzyka krążył wokół tematów związanych z samobójstwem, śmiercią, beznadziejnością sytuacji i bólem po stracie towarzyszy...

Nagle jednak stała się rzecz, której Buppi nigdy by nie przewidział. Napastnicy postanowili ściągnąć posiłki. Najwyraźniej nie zdają sobie do końca sprawy z naszej słabości - pomyślał niziołek z nadzieją. Zanim się obejrzał kapłanka już opatrywała jakiegoś rannego chłopa, na którego łotrzyk nigdy nie zwróciłby nawet uwagi.

Nie myśląc specjalnie, szybko poderwał się, pobiegł w stronę drowki i ciągnąc ją za sobą próbował ustalić kierunek ucieczki reszty chłopów. Przez chwilę patrzył na jakiegoś maga, który dziwnym zbiegiem okoliczności się tutaj z nimi znalazł. Buppi nie przejął się jednak za bardzo jego obecnością i zaczął gonić za chłopami, wierząc że kapłanka jest za nim.
Taka okazja już się więcej nie powtórzy - tego niziołek był pewny...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cj111
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:19, 07 Gru 2006    Temat postu:

[Sesje uważam za zakończoną]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wyprawa Do Zaginionego Miasta Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin